Uncategorized

Na Vinted kupuję photocards i nietuzinkowe rzeczy

UWAGA: ten post jest częścią ZUZINU. Zuzin jest zinem wydawanym tylko na moje urodziny – jeśli chcecie przeczytać cały numer, kliknijcie tutaj.

Bardzo dawno temu miałam wkrętkę na minimalizm i antykonsumpcjonizm. Kupowanie jakiegokolwiek ubrania było dla mnie totalną zdradą stanu – kupowanie w ogóle rzeczy które nie były mi niezbędne do przeżycia wydawały mi się stratą pieniędzy i przestrzeni. A jako że jeśli się wkręcam, to wkręcam się do niezdrowego poziomu, istny odwiert w Morzu Północnym. Na tej samej fali chciałam być jak najbardziej eko i zero waste – to idzie w końcu refuse, reduce, recycle. Jeździłam więc z bio śmieciami na uczelnię (!!!) żeby wyrzucić je do najbliższego kompostownika który był po drodze. 

Faza jak każda inna przeszła, ale każda faza pozostawia w sobie długofalowe skutki. Kiedy więc podczas fazy na Ritę Orę (zobacz: poprzednia notka na blogu) zapragnęłam być sexy fashion girl, nieuniknienie odpalił mi się również ten straszny konsumpcjonizm. Wielkie pragnienie, żeby mieć. Czułam, że jeżeli nie zakupię miliona świecidełek, moje całe jestestwo zostanie unicestwione, będę przezroczystą warstwą w Photoshopie. Przez to że bardzo głęboko zinternalizowałam myśl ze there is no ethical consumption under capitalism, odczuwałam jednak jakieś wyrzuty sumienia co do zakupowego szału. Ale jak łatwo jest je stłumić jeśli ma się świecidełka! 

Faza na Ritę Orę, tak jak każda inna, przeszła, ale jej wpływ pozostał – kupowanie ubranek jakoś tak się znormalizowało. Jak faza się końcy, fajnie by było mieć coś co nie jest Ritą Orą. Coś co sprawia, że jesteś Rammsteiniarą. Albo k-popiarą. No ale wiecie… wciąż nie ma etycznej konsumpcji w kapitalizmie, niezależnie jakiej muzyki słuchasz (proszę, kto w 2023 słucha Mammas & The Pappas i reagge? Konsumpcja od dilerów to też konsumpcjonizm). Cóż tu począć – mieć czy być? Czy Erich Fromm wiedział jak żyć?

Enter Vinted

Osoba która wymyśliła Vinted powinna dostać pokojową nagrodę Nobla. Vinted jest wszystkim. Scala każdy punkt twojego życia. Zanim wydasz parę stów w sklepie, sprawdź Vinted – ta rzecz na pewno tam jest. Szukasz czegoś niesamowitego do swojej stylówy? To jest na Vinted. Paletka z Sephory? Yes. Pingwin na działkę? Jest. Szukasz bardzo specyficznej jednej konkretnej rzeczy? ONA JEST NA VINTED, co prawda tylko jedna sztuka więc MUSISZ ją kupić NATYCHMIAST. Wszystko jest oczywiście etyczne, bo z drugiej ręki, można kupować do woli, bo zazwyczaj nie jest drogo.

Wszystko zaczęło się dość niewinnie. Dla beki kupiłam sobie garsonkę w panterkę. Bo była, kim jestem żeby odmówić takiej kreacji? To była też pandemia, więc szukało się odskoczni od szarej codzienności i wspierało polskie biznesy. Wtedy narodziła się myśl – skoro jest garsonka w panterkę, co jeszcze skrywają bebechy Vinted? Pandemia, więc dużo czasu do namysłu i riserczu. Jakie jeszcze garsonki? Czy kupię na Vinted sukienkę ślubną poniżej 100 zł? Czy kupię welon? Cień do powiek? Koreański kosmetyk polecony na reddicie? Bluzkę MSBHV? 

Odpowiedź na wszystko brzmi OCZYWIŚCIE.

Ale jeśli szukacie na Vinted jednej konkretnej rzeczy która jest ubraniem, jesteście na poziomie pierwszym użytkowania aplikacji. Szczerze polecam eksplorowanie Vinted pod kątem znajdowania rzeczy których nie znajdziesz ani w sklepie, ani na targach vintage. Wiecie, takie ubrania które zostały wykoncypowane nie wiadomo przez kogo, ale faktycznie istnieją i jeśli jeszcze nie wiedziałaś że ich potrzebujesz, po ujrzeniu ich na Vinted stają się podstawą twojej piramidy potrzeb. Trzeba zaznaczyć, że nie jest to prosta kwestia, ale zdradzę wam, wiernym czytelnikom parę – dosłownie jedną parę – tipów jak nawigować Vinted.

  1. Myśl jak sprzedawca

Wyobraźcie sobie, że macie do sprzedania coś, co wiecie że dla generalnej publiki jest koszmarne, niemodne, wręcz obrzydliwe. Pech jednak chciał że nie macie już miejsca w szafie, więc towar musi zejść. Nikt nie wpisze w wyszukiwarkę “obrzydliwa sukienka”. Trzeba reklamować rzecz tak aby dać do zrozumienia, że nie jest to taka zwykła sukienka z HM, tylko element odstający od sieciówkowej normy. Z drugiej strony trzeba pozbyć się wszelkich negatywnych konotacji które niosą ze sobą słowa “dziwne” lub “totalny maszkaron”. Jakie przymiotniki przychodzą wam do głowy? Tych przymiotników używacie jako słowa klucza.

nietuzinkowy

niespotykany

jedyny w swoim rodzaju

oszałamiający

oryginalny

osobliwy

bardzo ciekawy

szałowy

teatralna

spektakularna

Wpisujecie różne kombinacje tych słów – miłego zwiedzenia!

  1. Myśl jak sprzedawca część 2

Przy kupowaniu i szukaniu rzeczy, weź pod uwagę że większość ludzi, w tym sprzedawców na Vinted, nie myśli. Robią rzeczy na odwal się, bo im, tak jak wam, się nie chce robić fot i opisów (myślicie że nie wiem, że gdzieś w waszym mieszkaniu jest torba “na vinted”, która leży nietknięta od pół roku?). I o ile to was stopuje przed wrzuceniem rzeczy, inni nie widzą z tym najmniejszego problemu. Część osób nie wie, że jeśli zaprezentuje się ubranie tak, jakby nie była to wyrżnięta przed chwilą szmata do podłogi, atrakcyjność towaru wzrasta. Nie wie, że “fajna kiecka” albo “baby shoes, never worn” w opisie to średnia strategia marketingowa, za to wiedzą że trzeba dodać 450 hasztagów które nie mają nic wspólnego z rzeczą której szukasz. Niektórzy np nie mogą ci wysłać rzeczy, bo nie mają jak wydrukować etykiety nadawczej, a potem i tak ją generują na inpoście.

Moją radą jest więc:

  1. obniżenie oczekiwań (uwaga to jest tak zwany life hack, można zaaplikować jako motto życia) 
  2. uogólnienie swoich pragnień. Nie szukanie na konkretną okazję – trzeba być systematycznym (albo ustawić sobie alert). Zamiast myślenie “czadowa spódnica z cekinami” myśl po prostu: “nietuzinkowa”. Nie myśl: “potrzebuję spodni”. Myśl: “jedyne w swoim rodzaju skórzane #y2k” (bo wszystko jest teraz y2k). 
  3. Nie masz rozmiaru 40, masz rozmiar płynny, w zależności od widzimisie sprzedawcy
  4. Rozmiar one size będzie na ciebie o wiele za mały albo o wiele za duży

Jest jeden minus Vinted (poza ludźmi którzy są na nim – polecam konto @vinted.awanti na instagramie). Minus bierze się stąd, że jeśli kiedyś chciało się być Ritą Orą, to mogła pozostać w was dzika żądza posiadania markowych ubrań. Markowe ubrania są jednak drogie. Ale przecież Vinted nas uratuje, prawda?? To w końcu taki szmateks online.

Na ten sweter nawet dostałam alert – został przeceniony z 4800 zł na 3900. Niestety się nie skusiłam, chyba nie jest wystarczająco nietuzinkowy. 

Idzie tylko załamać ręce. Ale przecież te wszystkie ubrania Rity Ory nie mogą kończyć na targach vintage w Elektrowni Powiśle. Czy jest coś takiego jak bużi Vinted? 

Jest. Vestiaire  Collective.

Szczerze mówiąc byłam bardzo sceptycznie nastawiona co do tej strony, bo jako osoba spoza strefy euro myślałam, że absolutnie na nic nie będzie mnie stać. Otóż stać mnie na jakieś top 1% najtańszych ciuszków, w dużej mierze apaszek albo starych pierścionków. I o ile Vinted spełnia bardzo dobrze moje “ping pongowe” zachcianki – nachodzi mnie chęć i jest szybka akcja, 30 zł, kupione – na VC moja zachcianka kosztuje prawie 1200 zł.

… ale wiecie… to jest urodzinowy numer, i w ogóle… jakby każdy z czytelników zostawił jakieś 20 złoty, ewentualnie trochę więcej, to może nazbierałoby się chociaż na ćwierć torebki Osoi? Please sponsor me? Blik me? Jeśli by policzyć, tak jak pewna użytkowniczka Vinted, swoją dzienną stawkę spędzoną na wypisywaniu teorii o tym programie i wklejaniu w tego w mój własny zin, myślę że praktycznie każdy z czytelników wisi mi co najmniej jedną rzecz z mojej wishlisty na Vestiaire … 

Niestety nie zrecenzuję bardziej szczegółowo strony, bo nigdy na niej nic nie kupiłam z bardzo prostego powodu – jestem strasznym skąpcem jeśli chodzi o kupowanie czegoś na raz. Duża suma mnie stresuje. Dużo małych sum jest w porządku. Z perspektywy szukacza mam dlatego doświadczenie tylko “sort by lowest price” więc jeśli chcecie kupić sobie apaszkę z Hermesa, krawat, pierścionek który wygląda jak znaleziony w szafce ciotki, albo ciekawostki historyczne, np. torbę dla listonoszy (nie listonoszkę!) robioną we Włoszech przez Valentino – serdecznie zapraszam. Najfajniejszą sprawą jest że czasem jest taniej niż na Vinted. 

Sponsor me blik me…

Więcej tipów do kupowania na bużi Vinted – nie wiem, bo luksus zakrzywia rzeczywistość. Nie ma tu rzeczy nietuzinkowych i jedynych w swoim rodzaju, bo każdy produkt jest przecież specjalnie zaprojektowany i oryginalny. Panuje też przekonanie, że wszystko co trafia na VC ma tak wielką wartość, że nie trzeba się jakkolwiek starać. Wszystko co leżało obok metki designer nadaje się na sprzedaż. Worek w który pakują ci majtki? Na VC. Klips z logo Gucci który trzymał rzecz na wieszaku? Kupuj, w końcu markowe. A takie tanie!

Im wyższa cena i bardziej poważana marka, na ogół nasze oczekiwania co prezentacji produktu rosną. Nienależnie od tego czy kupujemy plastikowy tote bag dawany w gratisie, czy gorset za parę tysięcy – jako że istnieje program weryfikacji autentyczności, żeby przypadkiem nie kupić podróbki, na pewno ten portal wyswobodził się z pęt ubrań prosto z wyrzynarki, zdjęć robionych po ciemku albo bluzek wiszących na kaloryferze. Jeszcze by się Gucci spalił. Na pewno. 

Też wyznaję filozofię nieprasowania, ale niesamowicie bawi mnie low effort sprzedaży rzeczy za tysiące złotych. Wymiętą Zarę odbiera się jednak trochę inaczej. Czasami ten ciuch na to zasłużył. Wiecie, że tak była w szmateksie że po przegrzebaniu kosza z bluzkami, znajdujesz jedwabną koszulę która wygląda jak wyciągnięta psu z gardła, ale umiemy wykoncypować jak wygląda jak ktoś o nią zadba, nawet jeśli tak mniej więcej.

ALE JAK JUŻ CHCESZ OPCHNĄĆ COŚ ZA 5 KOŁA, MOŻE TEN LOW EFFORT MÓGŁBY BYĆ TAKIM MEDIUM EFFORT?

Wszyscy akceptujemy wymięte i poplamione szmaty bo są na wagę i jest to pewnego rodzaju gorączka złota – możesz znaleźć bużi marynarę, a możesz legginsy z Shein. Żeby zacytować club 2020 – do Vitkaca możesz wchodzić jak do Decathlonu, ale nawet w Decathlonie bywa lepiej. Może jest to spowodowane tym, że to jakieś rączki nienawykłe do pracy wstawiają owe ciuszki, i nie wiedzą jaki jest ich dzienny rate który trzeba by dodać za wyprasowanie (bądź go zlecenie). 

Wielkim minusem Vestiaire Collective jest jednak że mimo że funkcjonuje jako wielkie targowisko w Vitkacu, to jest to sztucznie wykreowane ludyczne zjawisko. Zarówno szmateksy, jak i Vinted, nie mają granic, weryfikacji, limitów. Jeśli coś istnieje, może się tam znaleźć. Rękodzieło. Kasety VHS. Markowe buty. Parasolka. Toster do naprawy. Jest to market z półkami wielkimi jak w magazynie Amazona, gdzie działy i numery regałów mnożą się ad infinitum. Gdzie indziej znajdziecie takie cudo?


GDZIE INDZIEJ ZNAJDZIECIE OLIWKĘ BRAZIL Z KORALIKÓW?

Jako że na Vinted jest wszystko, przedstawiam tym razem nie tip na Vinted, tylko tip na całe życie – żeby powoli zacząć wchodzić w konsumpcjonistyczny antykonsumpcjonizm. Zanim cokolwiek kupicie, sprawdzcie czy nie ma tego na Vinted – i tyczy się to absolutnie wszystkiego. Dlatego, kiedy podczas szczytu fazy bycia k-popiarą naszła mnie ochota na jakieś ufizycznienie swojej fascynacji. Poczułam zew photocards. Gdzie ich szukać? Co za pytanie.

I po prostu KOCHAM kupować te karty. Nigdy nie kolekcjonowałam Pokemonów, więc myślę że dojrzały wiek lat trzydziestu to czas, by to nadrobić. Przychodzi pięknie zapakowane, z gratisami i cukierkami. Jest napisane, żeby ostrożnie otwierać. Gdyby nie jechało pół Polski, koperta pachniałaby różami.

I jako że jest to urodzinowy post, pisany w urodzinowy tydzień, a podejrzewam że nikt z was mnie nie bliknie…

Żeby na poważnie celebrować moje urodziny, też powinniście otworzyć swoje apki i kupić sobie coś ładnego. Możecie być Ritą Orą, i Zuzanną Gil w nietuzinkowej garsonce z Vinted przerobionej na crop top, albo Hozierem w ogrodniczkach. Ważne, że nie mnożycie nowych bytów, tylko superanckie stylówki.

Standard

Leave a comment